 Perła była malutkim szczeniaczkiem, gdy do domu przyniósł ją mój brat. Miał on wtedy około 10 lat (1996/1997 rok). Perełkę dał mu jakiś starszy pan, który prawdopodobnie nadużywał alkoholu.
Moja mama była bardzo niezadowolona z takiej niespodzianki, którą zrobił jej mój brat. W domu już od dwóch lat mieliśmy Wektora, który według niej powinien pozostać jedynym psem u nas. Trudno jednak było mamie wyrzucić na bruk śliczną, malutką sunię. Została więc...
Uwielbiałam ją. Pomimo, że trafiła do nas za sprawą mojego brata i to on nadał jej imię, czułam się z nią wyjątkowo związana. Może dlatego, że była podrzuconym kundelkiem, niechcianym przez nikogo. Perła była koloru kremowego, miała klapnięte, małe uszka i gdzieniegdzie podkręconą sierść. Była raczej małym psiakiem. Gdy podrosła, we znaki dawał się nam jej wojowniczy charakterek. Bardzo lubiła podgryzać nie tylko przedmioty, ale także drugiego psiaka w czasie zabaw (ciągnęła go za uszy) i nas (mnie i moje młodsze rodzeństwo). Niesamowite było to, że udało mi się ją oswoić. Była małą dzikuską, a gdy ją głaskałam, przemieniała się w psie dziecię spragnione dotyku.
W jej historii najtragiczniejsze jest to, iż trafiła do nas w momencie kryzysu rodzinnego, poza tym mieliśmy już inne zwierzę... Pamiętam, jak wyjechałam z Perłą do kuzynki na działkę. Okazało się, że moja kuzynka dostała od mojej mamy nakaz, aby pozbyć się Perły. Na spacerze stwierdziła, że Perełka musi zostać wypędzona do lasu (brzmi to, jak baśń jakaś straszna). Na szczęście nie udało się jej tego zrobić. Perła wybiegła za nami. Wróciła ze mną do domu. Kolejnym razem moja mama postanowiła zostawić Perłę u znajomych na działce. Zrobiła to, ale i tym razem bezskutecznie. Perła uciekła stamtąd i została wpuszczona do domu z powrotem.
Jednego dnia, gdy moje rodzeństwo wzięło psiaki na spacer, zdarzyło się coś, co mogło skończyć się naprawdę tragicznie. Siostra z bratem przechodzili przez jezdnię. Rozpędzony samochód jechał wprost na nich. Przyhamował i zatrzymał się na Perle. Okazało się, że została potrącona. W pewnym sensie uratowała życie mojemu rodzeństwu, a szczególnie siostrze, która była tuż za nią. Szczęśliwie, Perła przeżyła, ale miała zwichniętą łapę. Nawet mama, po tym zdarzeniu uważała, że powinna być wdzięczna bohaterskiej suni. Byłam pewna, że Perła zostanie już z nami. Po wypadku mój pies Wektor nie odstępował jej na krok. Bardzo dobrze się rozumieli zresztą cały czas. Byli trochę jak zakochani...
Miało być tak pięknie. Nie było. Razu pewnego, gdy wróciłam ze szkoły, nie zastałam mojej psiny w domu. Moje rodzeństwo myślało, że Perła niedługo wróci ze spaceru z mamą, ale ja już wiedziałam, że nie. Po około 9 miesiącach swego życia, Perełka opuściła nasz dom. Mama oddała ją do schroniska. Nie mogłam jej tego wybaczyć. Myślę, że nie zdawała sobie sprawy, ile cierpienia mi tym przysporzyła.
Po odejściu Perły napisałam wiersz. Zawsze będę się zastanawiała, czy znalazła dobry dom, czy jeszcze żyje. Zawsze będę miała ją w pamięci, choć nie mam ani jednego jej zdjęcia.
|