pojawiła się u nas niespodziewanie w październiku 2003 roku. Została przyniesiona przez moją mamę. Lunia miała wtedy zaledwie miesiąc (dokładnej daty jej urodzin nie znam). Była malutkim, wystraszonym psim dzieckiem. Trafiła w nasze ręce z domu, w którym nadużywało się alkoholu.
Na samym początku odnosiłam się do niej sceptycznie. Bałam się przywiązać. Był z nami już Wektor od 6 lat, a wiedziałam, iż posiadanie dwóch psów, może łączyć się z kolejnym nieszczęściem. Wciąż bowiem myślałam o biednej Perełce, która opuściła nasz dom.
Pierwszej nocy Luna trochę piszczała. Jak na wezwanie zjawiłyśmy się przy niej we trzy - moja mama, siostra i ja, aby pomóc jej przetrwać pierwsze chwile bez mamy. Wtedy już wiedziałam, że nie pozwolę jej zabrać i pragnęłam, aby została w naszym domu na zawsze. Tak też się stało...

Lunia zmieniała się z czarnego maluszka w zadziorną psinę. Trudno było powiedzieć, co z niej wyrośnie. Od początku uważałam, że będzie jamniczką rasową, mój tata z kolei twierdził, iż jest to raczej niemożliwe. W sumie, miał rację. Luna wygląda prawie jak jamniczka, "a prawie robi różnicę". Jest ona trochę dłuższa i wyższa niż przeciętny jamnik. Mama Luny była jamniczką o brązowym umaszczeniu, ojciec zaś jest nam nieznany.
Nasza psina, gdy podrastała z charakteru bardzo przypominała mi Perłę. Obie miały zresztą podobne historie zanim do nas trafiły. Znakiem rozpoznawczym Luny jest pępek, który wygląda jak nabrzmiały mały balon. Z tego, co mi wiadomo, pierwsi właściciele, zamiast pozwolić na odgryzienie pępowiny przez matkę, sami postanowili się tym zająć.

Myślę, że to właśnie złe doświadczenia z pierwszego okresu życia, sprawiły że Luna boi się obcych ludzi (szczególnie mężczyzn) i reaguje agresywnym szczekaniem oraz warczeniem. Luna jest także bojowo nastawiona w stosunku do innych psów. Są jednak wyjątki...
Wektor miał niekiedy dosyć małego Luniątka, plączącego mu się pod łapami. Mała biegała za nim, jak oszalała. Uwielbiała podgryzać jego długie uszy. Biedak był sfrustrowany, co prowadziło czasami do nagłych wybuchów gniewu u niego. W domu zazwyczaj zachowywał stoicki spokój, za to na podwórku odreagowywał, szczekając na przechodniów. Luna ożywiała, podstarzałego "wujka" Wektora. Z pewnością traktował on ją jako podlotka, nie jako potencjalną partnerkę. Zadziwiającą i upokarzającą pewnie sprawądla niego był fakt, żę po kilku miesiącach to on przebiegał pod nią, bo go przerosła.
Dalej