Zwierzaki Marty i Andrzeja O sobie to mi jakoś średnio chce się pisać . Mam fioła na punkcie wszelakich, mocno owłosionych stworzeń - każdy wie - świadczy o tym choćby historia o mojej podróży z Łodzi do Pruszcza Gdańskiego, w celu oddania Kennego (wcześniej - "Kłopota") w dobre ręce (nigdzie bliżej nie było chętnych ).
 Tak na marginesie - to ja jestem pierwszą matką (nie licząc suczki, która go wydała na świat) Kennego, którego obecna i najważniejsza matka jest autorką tej strony. Poza tym, normalnie: zarabiam, wydaje, palę (okropne), czasem pije (czasem okropne, czasem nie ), jeżdżę na spacery do lasu, a na dniach kupuję dom na wsi i wyprowadzam się z całym moim stadem (wliczając męża) ze wstrętnego, śmierdzącego miasta - oj, będą miały moje zwierzaki wreszcie szczęśliwe życie .
 O zwierzakach (w kolejności przybywania do rodziny): Kota - 1 kocica w stadzie, typowy kot - zawsze musisz robić to, co ona chce (jest moją główna właścicielką)
Misia - córka Koty, ale podobna do tatusia - wynik działkowego romansu w noc wigilijną.
Januszek - znaleziony w postaci noworodka - karmiony przy pomocy mini-smoczka, z masowaniem brzuszka i podcieraniem pupki włącznie.
Sziwa - także od noworodka, wciśnięta nam przez weterynarza, rozpaczliwie ratowana z choroby, karmiona pipetką.
Wtorek - pan pies, wynik wycieczki do schroniska, czterdziestokilowe bydle, zakochane po uszy w Sziwie.
|